niedziela, 30 marca 2014

Prolog. Lustra.





       Dziewczynka była nieśmiałą marzycielką, która malutkimi kroczkami podążała za wróżkami, będącymi jedynie wytworem jej bujnej wyobraźni. Bajkowe istotki przysięgły, że zamienią ją w najpiękniejszą księżniczkę, że wyczarują złotą koronę wysadzaną szlachetnymi kamieniami w kolorze niezapominajek, które tak kochała, że zamieszka w największym zamku za siedmioma lasami i górami, bo jak twierdziła - to własnie tam zakończenie zawsze jest szczęśliwe.
Chłopiec był pewnym siebie klasowym błaznem, który swoimi żartami rozśmieszał wszystkich wokoło, malując uśmiech na twarzy każdego napotkanego człowieka. Był przyjacielem, pomocnikiem w razie potrzeby i pocieszeniem, gdy brakowało go u innych. Żył z chwili na chwilę, pragnąc jedynie ciepłych promyków słońca i kolegów, z którymi zacięcie kopał piłkę na placu przed domem, wtedy jeszcze marzył o byciu piłkarzem, wtedy wszystko wydawało się być takie proste.

Żyli w nadziei, ale czy byli głupcami?
Wierzyli w każde słowo, lecz czy każde słowo musi być prawdą?
Marzyli, każdego dnia coraz więcej, zawiedli się?

Dorośli, a wtedy zrozumieli, że wszystko było tylko odbiciem, odbiciem w kolorowym lustrze. To, co było w zasięgu ich wzroku przez te wszystkie lata, stało się jedynie obrazem, który śmiało mogli umieścić w galerii dzieciństwa lub niespełnionych życzeń.

Dziewczynka z nieśmiałej marzycielki wyrosła na kobietę, która stawiała swój świat na dłoni, by nigdy już nie pomylić go z tym z baśni.
Chłopiec z klasowego błazna wyrósł na mężczyznę i odstawił wszystkie żarty na bok, a wywoływanie uśmiechu nie było już jego chlebem powszednim.
Oboje zaczęli szukać. Ale nie chcieli widzieć nadziei tam, gdzie jej już nie było. Nie żądali szczęścia, bo wiedzieli, że tylko los może im go podarować. Nie gonili na miłością, bo bardziej cenili sobie przyjaźń.

Czego więc szukali?

Prawdy, bo tylko ona ukrywała się najgłębiej.

~ ~ ~ ~ ~ ~

Jest prolog, trzeba zatem postawić pewne pospolite pytanie: O czym będzie opowiadała historia?
Jak napiszę "o wszystkim" to mnie ta druga - zdolniejsza - zabije, więc wypadałoby się rozpisać.
Historia zaczyna się jeszcze przed pierwszym sezonem "V", lecz to nie na serialu skupi się cała fabuła. Postanowiłyśmy przenieść się za szklany ekran i opisać losy postaci, które tylko wcielają się w dane role - tak naprawdę, nie mają ze sobą nic wspólnego, chociaż... Ktoś powiedział, że wszystko jest możliwe.
Głównym wątkiem jest znajomość Alby i Facundo, począwszy od pierwszego spotkania do... (w miejsce trzech kropek proszę wstawić sobie jakieś fajne słówko, bo zakończenia zdradzać nie wolno - ba, nawet go jeszcze nie mamy, ale ciii, wszystko jest piękne). 
Pojawią się też inne postacie, ubarwiające wątek najważniejszych postaci, jednocześnie niosące własną historię, niekiedy pewną złudzeń, naiwnych marzeń i niewybaczalnych błędów. 
Jej, jak to ckliwie brzmi. Nie umiem pisać wprowadzeń. Nie umiem pisać niczego. Nie wiem co ja tu robię.
Tak czy siak, zapraszam do czytania i znoszenia nędznych wypocin jednej z nas (która, swoją drogą, miała cieszyć się wolnością, a Marciak jej urlop psuje - też cię kocham, bufonie). 
Pozdrawiam wszystkie Szafirki <3

Od K: Przepraszam na szablon. Zapraszam do czytania, myślę, że się nie zawiedziecie. Bufonators moc. Dziękuje, że jesteście, kocham was. 

Pozdrawiamy,
S&K